Zeszłoroczne święta Bożego Narodzenia spędziłem w towarzystwie "zbłąkanego wędrowca", który wcale nie szukał wolnego miejsca przy moim wigilijnym stole. Szukał miejsca w ogrzewanym garażu.
Przez cały okołoświąteczny tydzień miałem do swojej dyspozycji nowy samochód z napędem 4x4, pełny bak i dużo czasu na podróże – czego chcieć więcej? Skoda Yeti - bo o tym aucie mowa - pozostawiła po sobie wrażenie samochodu przemyślanego, dojrzałego i dopracowanego zarówno w kwestiach podstawowych jak i w szczegółach. Ale to nie wyłącznie technikalia przesądziły o pozytywnej ocenie Skody, a przede wszystkim fakt, że przez 7 dni testu szczerze polubiłem "kurkę".
Przez cały okołoświąteczny tydzień miałem do swojej dyspozycji nowy samochód z napędem 4x4, pełny bak i dużo czasu na podróże – czego chcieć więcej? Skoda Yeti - bo o tym aucie mowa - pozostawiła po sobie wrażenie samochodu przemyślanego, dojrzałego i dopracowanego zarówno w kwestiach podstawowych jak i w szczegółach. Ale to nie wyłącznie technikalia przesądziły o pozytywnej ocenie Skody, a przede wszystkim fakt, że przez 7 dni testu szczerze polubiłem "kurkę".
Na początek - kilka słów o pryncypiach.
Napęd
4x4 zapewnia maksimum trakcji w każdych warunkach. Twierdzenia „fachowców” o
tym, że niezbędne są jedynie dobre opony zimowe i przedni napęd, można włożyć
między bajki. Z pełnego potencjału silnika Yeti można było korzystać nawet
wtedy, gdy w drugi dzień Świąt drogi południa Polski w większości pokrył śnieg.
Widok wyrzucanego spod tylnych kół pióropusza śniegu podczas przyspieszania –
bezcenny! Żeby tylko jeszcze ESP dało się całkowicie wyłączyć…
Jeśli już mowa o napędzie to muszę wspomnieć o zainstalowanym w udostępnionym
mi egzemplarzu Yeti trybie OFF-ROAD. Stanowiący składową tego systemu asystent
zjazdu ze wzniesień zaskoczył mnie swoimi możliwościami i sprawnością działania
– zwłaszcza w przypadku znacznych pochyłości pokrytych ubitym śniegiem. To
pole, na którym kontrolę nad samochodem bez żalu oddawałem elektronice.
Silnik
1.8 TSI zrobił na mnie świetne wrażenie. Z jednej strony, jeśli wykorzystać
pełny skok pedału przyspieszenia, zapewnia bardzo dobrą dynamikę przy
akompaniamencie przyjemnie rasowego (jak na SUVa/crossovera) brzmienia. Z
drugiej strony – jeśli skupić się na płynności jazdy – potrafi odwdzięczyć się
spalaniem na poziomie niewiele wyższym od diesla. Stosując zasady eco-drivingu na trasie z Krynicy-Zdroju do
Brzeska udało mi się uzyskać spalanie na poziomie 5.7 l/100 km!
Manualna
skrzynia biegów pozwala na szybką zmianę przełożeń, do której zachęcają krótkie
skoki lewarka. Wszystkie biegi wchodzą z przyjemnym oporem, poza tym są
dokładnie tam, gdzie ręka intuicyjnie przesuwa drążek. Skrzynia zrobiła na mnie
na tyle dobre wrażenie, że ponownie zacząłem się zastanawiać, czy w kolejnym
samochodzie na pewno chcę mieć dwusprzęgłową przekładnię automatyczną.
I
wreszcie zawieszenie, które jest dla mnie jednym z ważniejszych elementów
samochodu. Yeti w tej dziedzinie błyszczy i to zwłaszcza na tle np. Nissana
Qashqaia. Kiedy prowadziłem Skodę do moich uszu nie dobiegały praktycznie żadne
dźwięki związane z pracą podwozia, podczas gdy w tej dziedzinie wrażenia z
jazdy Qashqaiem porównać można wyłącznie do skrobania widelcem po talerzu lub
tablicy szkolnej. Ale komfort akustyczny to nie wszystko. Yeti prowadzi się zwinnie,
przechyły w zakrętach nie niepokoją, a często spotykane na naszych drogach
poprzeczne nierówności (np. tory tramwajowe na rondach) nie są w stanie
wyprowadzić Skody z równowagi. Wrażenie jest tak dobre, że nierzadko można zapomnieć
jak wysokim samochodem jest Yeti i jak duży ma prześwit.
Teraz
trzy zdania o detalach.
W
Yeti znalazłem tak wiele rozwiązań, które sprawiały mi frajdę, że trudno o nich
wszystkich napisać. Bardzo przyjemnie grający system audio, łączność bluetooth
pozwalająca na odtwarzanie muzyki bezpośrednio z telefonu komórkowego, rozbudowane
wskazania komputera pokładowego, system park assist – to wszystko każdemu kierowcy
sprawi radość, której doznanie wcale nie jest oczywiste w przypadku aut innych
marek. Nie każdy natomiast zwróci uwagę na to, że Yeti wyposażono w kontrolkę
poziomu płynu w spryskiwaczu (koniec z irytacją znaną każdemu, komu choć raz
płyn w spryskiwaczu skończył się po deszczu, w środku nocy, na odludziu…),
dyskretne, ambientowe oświetlenie kabiny, możliwość odczytu na ekranie
komputera pokładowego informacji o odtwarzanej aktualnie muzyce czy też
możliwość dotykowego wyboru numeru telefonu, pod który chcemy zadzwonić,
bezpośrednio na ekranie radia. Dla wielu to drobiazgi ale z pewnością świadczą
one o wysokim dopracowaniu samochodów Skody. Podczas jazdy w zimowych warunkach
brakowało mi jedynie podgrzewanej przedniej szyby, choć wiem, że Skoda oferuje
takie wyposażenie jako opcję.
Reasumując
– Skoda Yeti Outdoor 1.8 TSI 4x4 Elegance to kompetentny samochód, którym po
prostu bardzo przyjemnie się jeździ - a o to w przypadku produkowanych dzisiaj
samochodów wcale nie jest tak łatwo.
Co jednak ważniejsze, ten samochód moim zdaniem ma swego rodzaju duszę. Wielu może wydawać się, że bredzę (Skoda i dusza? Przecież to nie Ferrari...) ale od pierwszych chwil samochód wzbudził moją sympatię. Był jak dobry kumpel, w zasadzie niczym nie irytował, za to często pozytywnie zaskakiwał. Ze wszystkich aut, którymi do tej pory jeździłem, Skoda Yeti jako pierwsza dorobiła się przezwiska. I stąd ta tytułowa "kurka", jako nawiązanie do znaczka Skody (tak, wiem, że to indiańska strzała...). Żal było oddawać kluczyki.
Więcej o Skodzie Yeti 4x4 na moim kanale You Tube.
Więcej o Skodzie Yeti 4x4 na moim kanale You Tube.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz